poniedziałek, 27 lutego 2012

Eko czekoladowa historia...

Wiem, ta na zdjęciu wygląda bardzo apetycznie. Smakuje mi. I można na jej widok poczuć ulgę, że i takie estetyczne pyszności mają swoją wersję eko i zdrową. Jest to jednak prawda tylko częściowo. 




Otóż najlepszą gwarancją zdrowia w czekoladzie jest jej najważniejszy składnik, czyli ziarno kakaowca. Przede wszystkim ze względu na zawartość teobrominy. Działanie tej substancji jest zbliżone do działania kofeiny, choć słabsze. Ważniejsze jednak jest regenerujące dla ludzkiego organizmu działanie teobrominy, bo uwidacznia się szczególnie wyraźnie po wysiłku fizycznym. 

Jeśli natomiast ktoś myśli, że wysiłek fizyczny to tylko ruch mięśni, to jest w błędzie. I chyba zapomina, że ludzki umysł jest wytworem ludzkiego mózgu, a ten jest organem fizycznym ludzkiego ciała, jak inne. Wobec tego dużym wysiłkiem fizycznym jest dla człowieka duży wysiłek umysłowy. Dlatego osoby zmęczone, gdy zjedzą kawałek dobrej czekolady mogą poczuć przypływ energii. Warto rozróżnić to odczucie od typowego po zjedzeniu każdej czekolady odczucia chwilowego "uderzenia" energii, które jest efektem gwałtownego skoku poziomu cukru we krwi (tzw. indeksu glikemicznego). Równie szybki jak ten "skok" jest potem "spadek" energii po czekoladzie. A chcąc być precyzyjnym, to trzeba dodać, że takie odczucie przypływu energii po każdej czekoladzie, to tylko gwałtowny skok i spadek nastroju, a nie energii. 

Prawdziwe doznanie skutecznego działania czekolady można sobie zafundować tylko czekoladą, w której zawartość kakao jest od 60% i do tego nie ma w jej składzie cukru. Wydawałoby się zatem, że nic prostszego. Wystarczy znaleźć czekoladę gorzką. Okazuje się, że gorzkie czekolady ekologiczne, dostępne w znanych sklepach z żywnością ekologiczną po zawrotnych cenach, np. 12zł za 50g są obciążone cukrem. (Miałem w ręku także i takie, które kosztują 30zł i 45zł za tabliczkę 100g. Takie oferty nawet mnie ciągną za oczy, które z orbit wyskakują, ale portfel, na szczęście, nie pozwala się otworzyć.) Do tego wszystkiego nagminną praktyką jest umieszczanie w składzie gorzkiej czekolady cukru trzcinowego (to lepsze, niż biały, ale jak każdy cukier ten też jest na dłuższą metę szkodliwy). Odrzucam takie czekolady, bo po pierwsze chcę gorzką, a po drugie zmierzam do całkowitego wyeliminowania cukru z mojej kuchni. 

Któregoś dnia w jednym ze znanych warszawskich sklepów ze zdrową żywnością mój wzrok przyciągnęła zgrabna, uroczo  opakowana tabliczka 50g czekolady. Napisano na froncie, że gorzka i ręcznie robiona, co podwójnie mnie zachęciło. Tym bardziej zapragnąłem poczytać, co jest w jej składzie. Zawartość kakao 60%, kruszone ziarna kakaowca, masło kakaowe, surowe ziarno kakaowca i gdy nie doszukałem się cukru trzcinowego, to myślałem, że trzymam w ręku ideał. Jak dla mnie taki skład w zupełności, by wystarczył. Niestety ideały tylko w książkach, a w czekoladzie odparowany nektar z palmy kokosowej, czyli fruktoza, czyli cukier. Co prawda o bardzo niskim indeksie glikemicznym, ale jednak...
Miałem jeszcze nadzieję, że to, co czytam nie jest tym, co przeczytałem i zapytałem z uśmiechem miłą ekspedientkę: 
- Czy ta czekolada jest słodzona?
Popatrzyła, obróciła w dłoni i skwitowała:
- Przecież napisane, że gorzka.
- Aha, czy to znaczy, że nie ma w składzie cukru, ani żadnych substancji słodzących? Będzie Pani miła przeczytać, bo te litery takie małe.
Podstawia sobie pod oczy i czyta, czyta, czyta i mówi:
- Nie ma żadnego cukru
- A ten nektar palmowy? - pytam
- To nektar palmowy.

Z takiego sklepu wychodzę z większym poczuciem misji, by świadomość nasza społeczna jak najszybciej wzrosła, a ktoś przeszkolił w zakresie podstawowym tę ekspedientkę. 

P.S. Aaa, ta czekolada smaczna, nawet bardzo, ale jeśli ktoś ma wrażliwe dziąsła, to i tak mogą opuchnąć przez ten cukier w jej składzie, bo jak każda glukoza i fruktoza, nektar palmowy też rozkłada się w jamie ustnej i psuje zdrowie, dając w zamian, jedynie chwilową poprawę nastroju. 

Brak komentarzy: