piątek, 11 marca 2011

Verona, miłość i oliwa z oliwek



Odkryłem ją przypadkiem na Piazza Erbe, w Veronie. Stała przede mną delikatna, wysmukła jak Julia i zachęcała zapachem. Była jednak piękniejsza od Julii, dojrzalsza, bardziej świadoma swojego uroku. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Czekała na mnie niewinna, opromieniona słońcem. Przyciągnąłem ją do siebie. Poczułem dreszcz przebiegający ciało i przyspieszony oddech. Początkowo nie wiedziałem jak nazwać to doznanie, które zgotowała mi na języku. Jej śmiałość kontrastowała z delikatnością wyglądu i zapachu. Oszalałem niemal od subtelności tego muśnięcia. Jednocześnie wyrazistość jej smaku domagała się zauważenia.


W zamian dawała niesamowitą pieszczotę w ustach. Nigdy nie zapomnę tamtego wieczoru na Piazza Erbe. Przeczytałem na jej drobniutkiej szyi jedno słowo - Extra Vergine - i wiedziałem już wszystko. Muszę odnaleźć jej dom rodzinny. Muszę poprosić o jej rękę i sprowadzić do Polski. Muszę ją mieć. Tak też się stało. Od tamtej pory jesteśmy razem. Ja i moja oliwa z Verony. 



Od kiedy nie jem mięsa, a to już ładnych kilka lat stopniowo eliminowałem z diety wszelkie zwierzęce tłuszcze. Dziś już jedynie różne odtłuszczone, bez konserwantów i barwników, tzw. „bio" sery mają swój niewielki kawałek stołu podczas mojego śniadania.  Od kilku lat w mojej diecie nie ma już masła, margaryn itp. utwardzonych tłuszczów. Do pieczenia i smażenia jeśli konieczny jest tłuszcz, to tylko olej ryżowy, a na co dzień do różnych potraw na talerzu, w tym jako dodatek do domowego pieczywa używam wyłącznie oliwy z oliwek pierwszego tłoczenia na zimno lub innych olejów roślinnych. 

Długo szukałem najbardziej mi odpowiadającego smaku oliwy. Podczas dotychczasowych podróży starałem się skosztować jak najwięcej oliwy regionalnych producentów portugalskich, hiszpańskich, włoskich, greckich, marokańskich. Po odkryciu jak różnią się smakiem oliwy z wysp od tych lądowych i te śródziemnomorskie od tych atlantyckich i te europejskie od tych afrykańskich zdecydowałem, która nuta najbardziej przypada mi do gustu. 



Choć bardzo oryginalna i wyjątkowa w smaku jest oliwa portugalska, bo wyraźnie czuć w niej zdecydowanie Atlantyku w postaci cierpkości smaku, i niezwykle delikatna, upalna słońcem i lekko owocowa jest oliwa z greckich wysp, to zdecydowanie na pierwszym miejscu stawiam oliwy włoskie. Wśród nich oczywiście także wybór ogromny i wiele z najbardziej znanych firm oferuje niezliczone  smaki. Nie przepadam jednak za tym, co najbardziej reklamowane i czego najwięcej, zawsze węszę w tym jakiś brak wartości. Wybieram zatem często rzeczy mało znane i drobnych producentów. Tak też stało się z moją ulubioną oliwą z Verony. Napisałem do producenta, włoskiej rodziny z wielkimi tradycjami w produkcji oliwy i od tamtej pory dostarczają mi ją.


Nie znaczy to, że jest jedyna. Zdarzają mi się skoki w bok i taki skok czasem robię do oliwy z Sycylii. Akurat tę, którą sobie upodobałem mogę kupić w Polsce i właśnie to będzie niebawem przedmiotem następnej opowieści.  

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Oliwę przyrównujesz do kobiety :) super!
Aneta