Często jest tak, że wypieczona, chrupiąca i właściwej grubości skórka kryje niezwykle delikatne, pełne niespodziewanego uroku wnętrze...
I choć wydaje się w pierwszej chwili niemożliwe, by omlet zamknąć w cieście, to gdy widzi się całość nie można tego pozostawić bez spróbowania...
Można ten przysmak śniadaniowy nazwać "Frittata w cieście", ale... są tam najdelikatniejsze w świecie polskie gruszki! Włoska polenta jedynie chroni je przed niechcianą przygodą... no i jaja - prawdziwe, wiejskie od kur grzebiących!
Niech zatem "sekretne wnętrze" otworem stanie
na wrześniowe śniadanie:
Składniki:
250g mąki pszennej
100g drobnej polenty (lub typowej drobnej kaszki kukurydzianej)
100g drobnej semoliny (lub typowej drobnej kaszy manny)
1/3 kostki świeżych drożdży
200g cukru trzcinowego
1 - 2 łyżki oleju ryżowego
250 - 300ml wody źródlanej
2 całe jaja wiejskie (od kur grzebiących, a nie "klatkowych')
3 - 4 duże gruszki typu klaps
1/3 łyżeczki cynamonu
Przygotowanie:
Mąki i cukier mieszam ze sobą. Dodaję olej ryżowy i znowu mieszam. Drożdże rozpuszczam w wodzie i dolewam ją do reszty składników. Mieszam, by ciasto nadawało się do wyjęcia na stolnicę i zagniatam dosypując co jakiś czas mąkę pszenną. Gdy ciasto zyska jednolitą, miękką i nie przywierającą już do stolnicy konsystencję, to dzielę je na dwie równe części. Obie rozwałkowuję delikatnie na dość gruby placek do tortownicy o średnicy 30 cm. Krawędzie placka przeznaczonego na spód powinny być niewysokie, do połowy wysokości ściany tortownicy. Drugi placek zostawiam na koniec. Oba placki powinny leżeć i trochę wyrosnąć zanim włożę je do piekarnika. W praktyce czas, który przeznaczam na przygotowanie gruszek wystarcza całkowicie. Gruszki zatem obieram ze skórki i kroję wzdłuż na połowy, na ćwierci i te jeszcze raz na połowy. Gruszki nie powinny być pokrojone na cienkie pasy, tylko najwyżej na grubsze ósemki. Układam je na cieście bardzo ciasno grubszymi fragmentami do krawędzi ciasta, a cieńszymi do wnętrza. Posypuję lekko cynamonem. Roztrzepuję jajka i przy użyciu łyżki polewam nim gruszki. Wszystko przykrywam drugim plackiem, którego krawędzie układam tak, by połączyły się z krawędziami spodu. Piekę pod folią aluminiową w temp. 200 C z termoobiegiem ok. 50 min. Na 15 minut przed końcem zdejmuję folię z wierzchu, by się zarumienił.
To zaskakująco delikatny wypiek, choć wierzch jest cudownie chrupiący i zdecydowany w porównaniu z wnętrzem. Choć w Kuchni organicznej dbam o to, by owoce jeść oddzielnie i na pół godziny przed innym posiłkiem lub półtorej po nim, to w wypadku wszelkich owocowych wypieków ta reguła siłą rzeczy zostaje złamana. Cóż, raz na jakiś czas... warto słodko zgrzeszyć:-)
2 komentarze:
Wspaniale podany przepis na przepyszne jak sądzę danie śniadaniowe. Warto było zajrzeć. Lubię sprawdzać nowe przepisy w kuchni zatem nie omieszkam wypróbować i tego. Brzmi doprawdy smakowicie...:)
Gruszki dziękują i cieszą się na pichcenie:-)
Prześlij komentarz