sobota, 10 sierpnia 2013

Cebulowo - zupowo...

Gdy upały dadzą spokój,
łzy wyciskam w każdym oku...
Nim zatęsknię za gorącem,
dam cebuli ostry koncert.











Najlepiej mocną, twardą, czerwoną lub złotą polską. Im ostrzejsza, tym lepsza. Cztery średnie kule mi wystarczą. Kroję tylko w ćwiartki. 



Duszę na wolnym ogniu pod przykryciem z dwoma żółtymi ziemniakami (najlepiej wielkopolskimi), jedną marchewką, jedną pietruszką i kawałkiem selera. Wody tyle o ile, byle dno garnka było pokryte. Warzywa pokrojone w mało precyzyjne kawałki, bo i tak będą zmiksowane po uduszeniu. W tym towarzystwie powinny znaleźć się przyprawy: cztery małe liście laurowe, 1/2 łyżeczki kurkumy, cztery małe kulki ziela angielskiego, 1/2 łyżeczki soli himalajskiej lub z morza martwego, 1/4 łyżeczki pieprzu kolorowego. Gdy wszystko będzie miękkie (po ok. 15 min.) miksuję i dolewam 1/2 l gotującej się wody. (Liście laurowe wyjmuję przed zmiksowaniem). Gotuję jeszcze przez ok. 5 min i tuż przed końcem dodaję sok z połówki cytryny. 



Zupa ląduje na talerzu i na stole w otoczeniu oliwy z oliwek i twardego sera (dobrej jakości włoskiego parmezanu lub litewskiego dżugas'a) - rzecz jasna do wyboru, a nie do łączenia ze sobą... 

Ostra słodycz i głębokie orzeźwienie. Tak zdaje się najtrafniej mogę ją określić. Moja polska cebulowa... Wszystkiego dobrego, smacznego, zdrowego :-) 

Więcej przepisów na wyrafinowane w smaku, a proste w przygotowaniu zupy znajdzie Czytelnik w mojej książce. Zapraszam, bo można ją dostać pobrać tutaj

Wszelkie prawa zastrzeżone - przepis tylko do użytku prywatnego czytelnika!

Brak komentarzy: