wtorek, 29 października 2013

Jabłka na szarlotkę...

- Proszę Pani, które jabłka ma Pani najsłodsze? - pytam na targu.
- Lobo. Ile dać?
- A nie zrobi się kompot w piekarniku, bo to na szarlotkę? - zaczepiam pół żartem.
- Jak na szarlotkę to nie można lobo. Antonówka najlepsza - pani wyrzuca z powrotem do skrzynki nabrane wcześniej lobo i sięga po antonówkę.
- Antonówka to chyba kwaśna, a ja potrzebuję jak najsłodsze - próbuję ją powstrzymać. Pani jak gdyby niedosłyszała i nakłada nie zwracając na moje słowa uwagi. 



- Proszę Pani, ja wolę lobo - mówię głośniej. Pani od jabłek ledwie na mnie spojrzała, a do naszej wymiany zdań dołączyła stojąca za mną kobieta.
- Lobo na szarlotkę...? - skrzywiła się. - Tylko antonówka, bo musi być kwaśne jabłko, żeby porządnie dosłodzić - dodała zdecydowanie. 
- Właśnie - postawiła kropkę pani od jabłek nie przerywając ich wybierania.
- Rzecz w tym, że ja nie używam cukru do szarlotki - mówię do kobiety, która stoi za mną. Jej minę trudno opisać, więc daruję sobie. Odczekała kilka sekund, w oczach widać było zawieszoną myśl po czym dodała:
 - No to nie jest szarlotka - i odwróciła się w poszukiwaniu jabłek dla siebie.
- Dziękuję - powiedziałem do niej z ulgą i krzyknąłem do Pani od jabłek:
- Proszę zostawić tę antonówkę i nałożyć mi dwa kilogramy tych najsłodszych, bo ja już nie piekę szarlotki.
- Aaa to co innego - odparła sprzedawczyni i temat momentalnie ucichł.

Interesujące jak słowa włączają i wyłączają określone schematy... Ciekawe, że człowiek wymyślił sobie, że owoce, które z natury są pełne cukru prostego i wiele z nich jest bardzo słodkich, należy jeszcze słodzić. Paradoks kulinarny, któremu nie mogę się nadziwić. Bardziej jednak dziwi mnie fakt, że dość długo sam ulegałem temu kuriozalnemu zwyczajowi, gdy powielałem rodzinne "tajemnice kulinarne". Pewnie dlatego właśnie, że powielałem... Miałem nawet etap przejściowy, tzn. złudzenia, że używanie np. cukru trzcinowego lub innego cukru prostego jest zdrowsze, niż używanie cukru białego. Cóż, człowiek ma na szczęście zdolność myślenia i uczenia się przez całe życie... 

Zakładając, że definicja szarlotki zawiera konieczność słodzenia jabłka dodatkowym cukrem prostym, to muszę przyznać, że moje ciastko (to na zdjęciu) nie ma z szarlotką nic wspólnego. Nie tęsknię jednak za absurdem kulinarnym w postaci słodzonej glukozą fruktozy...

Ciekawe czy ktoś ma pomysł jak mogło powstać ciasto z mojego zdjęcia... ;-) 

Serdeczności dla wszystkich wiernych i cierpliwych Czytelników oraz dla nowych Gości. 
 
W Mojej książce piszę m.in. o tym jak cukry proste wpływają na nasz organizm w codziennym funkcjonowaniu.
Chętnych zapraszam do nowego, poszerzonego wydania mojej książki "Kuchnia organiczna. Prosta, smaczna i zdrowa.", bo jest już dostępna w wersji elektronicznej
tutaj




Brak komentarzy: